MY

MY

wtorek, 1 września 2015

Początek :)

Jak tylko dziewczynki przyszły na świat wielu znajomych mówiło mi żebym zaczęła prowadzić bloga. Zabierałam się wielokrotnie ale za każdym razem się poddawałam. Teraz, kiedy dziewczynki wyruszyły w swoją pierwszą poważną podróż życiową zwaną przedszkolem ja postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z blogiem. I właśnie o tym tez będzie mój pierwszy wpis: o przedszkolu. Zapraszam.

Początek...
Dziś po raz pierwszy zostałam na osiem godzin sama, bez dziewczynek. Od trzech lat byłyśmy jak papużki nierozłączki. Całe noce, całe dnie razem. Zdarzyło się dwa, może trzy razy, że dziewczynki pojechały na noc do babci ale wtedy to mogłam o każdej porze zadzwonić i spytać co i jak. A dziś..... nie dzwoniłam.

Uważam, że przedszkole to świetna instytucja, która ma rewelacyjny wpływ na rozwój dzieci. Spędzają tam czas z rówieśnikami  i wspólnie uczą się życia. Oczywiście uczą się wszystkiego i piosenek, i wierszyków, i  zdarzają się nawet "brzydkie słowa" ale to też życie. Przedszkole jest potrzebne dziecku choćby po to żeby nauczyć się żyć z innymi ludźmi i radzić sobie w trudnych sytuacja, bo przecież te pierwsze dni do łatwych nie należą. Piszę to jako pedagog.

Jako matka napiszę, że było mi dziś ciężko. Już wczoraj wieczorem jak pakowałam worki, prasowałam ubranka miałam łzy w oczach. Jak ja sobie poradzę, jak odnajdę się w tej nowej sytuacji. Milion myśli przeszło mi przez głowę jak one sobie poradzą? Czy będą płakać, bo przecież z nikim innym nigdy nie zostawały. Czy poradzą sobie z ubraniem w piżamkę? Czy zjedzą obiad? Czy będą grzeczne?

Pożegnanie było szybkie. Buziak, kocham Was, przyjadę po obiadku, papa. Uważam, że to najlepszy i najłatwiejszy sposób choć serce bolało. Szybko uciekałam, żeby się przy nich nie rozpłakać. W domu bałam się każdego telefonu czy przypadkiem nie dzwonią z przedszkola - jak za złość telefonów było sporo, bo każdy dzwonił z pytaniem: "no i jak tam"?
Wybiła 14.30 i otworzyły się drzwi po obiadku. Antosia i Tatianka jak nas zobaczyły to strasznie się rozpłakały.  "Mamusiu nie było Cię, tęskniłam" - przez moment miałam wyrzuty sumienia, może za szybko tam poszły? może nie są gotowe? - przeszło mi przez myśl. Amelka wyszła bez płaczu ale z lekkim przerażeniem natomiast na Maję chwilkę musieliśmy poczekać ;) wyszła uśmiechnięta i to dodało mi 'kopa". Maja, o którą  najbardziej się bałam, bo ona taka "mamusiowa" była bardzo zadowolona. Opowiadała co się działo, że była dzielna i że było fajnie. Maja uświadomiła mi, że nie mogę się poddać muszę być silna, żeby tą silę przekazać moim córką, które walczą z tęsknotą i z nowa sytuacją. Wierze, że dadzą radę a ja muszę im w tym pomóc, przecież to bardzo mądre dziewczynki.
Jestem bardzo dumną mamą :) Przed snem powiedziały, że jutro też idą...... znowu się boję, bo już jutro będą bardziej świadome, że zostaną z Panią Beatką, koleżankami i kolegami a mamy nie będzie (dziś tak szybko wszystko się działo, że chyba nie zdążyły się zorientować, że je zostawiam), Powiedziały, że będą dzielne ;) Trzymajcie kciuki ;)

Tak było dziś rano, a jak będzie jutro?